GeoZakręcona przez świat i życie :)

Hvannadalshnúkur najwyższy szczyt Islandii

Najwyższy szczyt Islandii – Hvannadalshnúkur.

Podczas mojego pobytu na Islandii, zdobycie najwyższego szczytu tej wyspy było jednym z ważniejszych punktów programu.

Jako że większość mojej ekipy chodzi intensywnie po górach, niektórzy zdobyli już Koronę Gór Polski i zaczęło kompletować perełki z Korony Europy, to zdobycie tego szczytu było wręcz jednym z punktów w TOP 3 pobytu na Islandii.

Oczywiście najpierw były fantastyczne wodospady, gejzery, a potem szczyt :)

Hvannadalshnúkur został przez nas zdobyty dokładnie 5 czerwca 2019 roku w czteroosobowej ekipie GeoZakręconych 🙂

Do wyprawy tej z moją grupą (Agnieszka, Qba i Kuba) byliśmy bardzo dobrze przygotowani, mieliśmy cały sprzęt, liny, raki czekany ze sobą, ale i tak najważniejsza była w tym wszystkim pogoda.

A jak to na Islandii wiadomo, raz słońce, raz deszcz…

Temat pogody więc był ważnym aspektem naszego wyjazdu, i tez dużo od tego zależało.  Na szczęście pogoda tego dnia była idealna, wręcz wymarzona, słońce, ciepło… lepiej być nie mogło.

Jeśli chodzi o sam szczyt górski Hvannadalshnúkur, jest on pochodzenia wulkanicznego i należy do lodowca zwanego Öræfajökull, który sam jest częścią Vatnajökull. Chociaż ma tylko 2110 m wysokości, to teren jest podobny do alpejskich szczytów o wysokości 4000 m i więcej. Tak dużej powierzchni lodowca (14 km²) nie można znaleźć gdzie indziej w Europie.

Pierwszy raz zdobyty przez Norwega, Hansa Frisaka w 1813 r. Lodowiec pod względem budowy geologicznej jest typowym nekiem ryolitowym, i wraz z sąsiednimi szczytami wznosi się jako nunatak nad powierzchnię lodowca Vatnajökull w rejonie Parku Narodowego Skaftafell. Hvannadalshnúkur najwyższy szczyt IslandiiSzczyt Hvannadalshnúkurnie nie jest może jakiś okazały, ale w jego zdobyciu jest kilka ważnych aspektów:

  1. Szlak zaczyna się z poziomu morza, także całe przewyższenie ma ponad 2 tysiące metrów.
  2. Na szlak nie prowadzi żadna trasa, idzie się na azymut; nie ma tabliczek, drogowskazów.
  3. Szlak jest długi i wyczerpujący, nam zajął około 15 godzin. Ale szliśmy wolno, delektując się piękną pogodą, pięknymi widokami i lodowcami wokoło.
  4. Na lodowcu są szczeliny, niektóre bardzo głębokie, dlatego w czasie marszu trzeba bardzo uważać i patrzeć uważnie pod nogi. Jeden nie taki ruch i można się znaleźć w szczelinie głębokości kilkudziesięciu metrów.
  5. Potrzebny jest sprzęt: raki, czekany, liny – i oczywiście umiejętność posługiwania się nimi.
  6. Należy wziąć odpowiednią ilość wody i jedzenia, my byliśmy zaopatrzeni nawet na dwa dni, ale przy takim wysiłku fizycznym po całym dniu, już na samym zejściu nie mieliśmy nic do jedzenia i marzyliśmy o ciepłej herbacie i kabanosie 😉
  7. Należy się przygotować zarówno na deszcz, śnieżyce jak i ostre słońce. U nas było ostre słońce, temperatura około 16 stopni i smarowanie kremem przeciwsłonecznym obowiązkowe.
  8. Do tego okulary przeciwsłoneczne, bo promienie tak silnie odbijały się od śniegu, że bez okularów aż raziło w oczy od tej bieli.

Szlak na szczyt Hvannadalshnúkur zaczyna się od parkingu pod górą kilkanaście kilometrów od Parku Narodowego Skaftafell.

Miejsce parkingu to samotne opuszczone drzewo, jedyne takie w okolicy i stąd zaczynamy szlak.

Przy drzewie były już od rana dwa namioty, widać więc było, że jesteśmy w dobrym miejscu i ludzie z namiotów albo wrócili wczoraj ze szlaku i jeszcze śpią, albo zaraz będą wychodzić na lodowiec tak jak my. Hvannadalshnúkur najwyższy szczyt IslandiiSzlak na Hvannadalshnúkur zaczęliśmy około godziny 7 rano. Plan początkowy był, by wyjść na lodowiec jak najraniej, ale niestety od miejsca noclegowego do parkingu musieliśmy jeszcze godzinę dojechać. Noc wcześniej udało nam się znaleźć fajny nocleg, ale w sporej odległości, niestety bliższe noclegi w okolicach parku narodowego przy lodowcu kosztowały majątek.

Ale w związku  z tym, że to już było lato i białe noce, więc było jasno do 3 w nocy; godzina wymarszu i tak była bardzo wczesna 🙂

Zaczęliśmy szlak:

Na początku była to ścieżka, dobrze widoczna, za naszym samotnym drzewem, która szła do góry, by potem zmienić trasę wzdłuż małego strumyka lodowcowego. Co ważne – jest to miejsce, gdzie można uzupełnić wodę na dalszy szlak wędrówki.

Tutaj tak nam się spodobało, że zrobiliśmy sobie od razu małą przerwę. Powyżej 1300 metrów widoczny jest jęzor lodowca wchodzący na kamienie i zaczyna się śnieg.

Tutaj można założyć już raki i obwiązać się liną dla bezpieczeństwa. Nam jednak po tym śniegu szło się bardzo dobrze i stwierdziliśmy, że jeszcze kawałek podejdziemy normalnie, ale patrząc uważnie pod nogi i w szczeliny, których na szczęście nie było.
Hvannadalshnúkur najwyższy szczyt Islandii
Dalsza droga to marsz po lodowcu, wszędzie biało po horyzont, tylko śnieg i śnieg i śnieg…

To tutaj było kolejne obowiązkowe smarowanie twarzy kremem przeciwsłonecznym, bo nikt nie chciał mieć czerwonych nosów.

Słońce dawało się we znaki, mimo lodowca było bardzo ciepło i niektórzy chcieli się rozbierać do krótkiego rękawku.

Jednak raz słońce, a raz wielka chmura i zimno robiło się masakrycznie, więc mimo gorąca nie rozbieraliśmy się za bardzo.

W dalszej drodze zaczęły pojawiać się już malutkie szczeliny.

To tutaj zrobiliśmy przystanek na związanie się linami, wyjęcie czekanów i zaczęliśmy już bardzo uważnie patrzeć pod nogi.

Osoba prowadząca miała oczywiście najgorsze zadanie, bowiem musiała decydować, którą stroną lodowca mamy iść, by nikt niechcący nigdzie gdzieś tam nie wpadł do szczeliny.

Szczeliny, które były wtedy na szlaku, były na około 10 – 20 cm i dawało się je przejść bez problemu dużym krokiem.

Później pojawiały się większe i trzeba było już iść często kawałek równolegle do nich, by znaleźć odpowiednie miejsce, na ich bezpiecznie ominięcie. Ostatnim etapem szlaku było podejście i wejście na sam szczyt. Niby szczyt był bardzo malutki, ale szliśmy i szliśmy i końca nie było widać. Tutaj było ostre podejście do góry i obowiązkowe założenie raków.

Sam atak szczytowy trwał dwie godziny. Na początku wchodzi się na jeden wierzchołek, po czym następnie jest dalsze wejście na najwyższy punkt lodowca.

W drodze na szczyt Hvannadalshnúkur zobaczyliśmy też, jak wielkie mogą być szczeliny… niektóre głębokości 5 metrów, a niektóre mogły mieć nawet kilkadziesiąt metrów głębiny… wpaść tam byłoby niefajnie…

Przed szczytem były także takie momenty, że trawersowaliśmy wzdłuż szczelin czasem na jedynie 45 cm długości buta, ponieważ taka była bezpieczna odległość trasy; wtedy szliśmy gęsiego stopa za stopą.

Często trzeba było też wspinać się do góry czekanem lub skakać przez na początku podejrzane (ale potem sprawdzone) momenty na śnieżnym szlaku…

W niektórych miejscach była szczelina za szczeliną i trzeba było obchodzić szczyt naokoło by do żadnej z nich nie wpaść. Na szczęście wszystko się udało i bezpiecznie dotarliśmy cali na najwyższy punkt Islandii Hvannadalshnúkur.

A tam czekały już na nas przepiękne widoki na białe lodowce, wielkie śnieżne pole i tylko białe chmury i niebo dookoła…

Pamiątkowe zdjęcia, filmiki, i radość ogromna 🙂

Wejście na szczyt Hvannadalshnúkur zajęło nam w sumie około 8 godzin. Po chwili odpoczynku i naładowaniu baterii na drogę powrotną, po swoich śladach ruszyliśmy w dół.

Najpierw trzeba było ominąć szczeliny, które z góry wyglądały całkiem inaczej i nieraz należało skakać ponad nimi na metr czy dwa, by przejść bezpiecznie… a dalej już poszło z górki…

W rakach i linach szliśmy do połowy jęzora lodowcowego, by tam już rozpiąć się ze wszystkiego i maszerować normalnie. Gdy dotarliśmy do strumyka, na dole szlaku zrobiliśmy sobie godziną przerwę.

Niektórzy na drzemkę, inni na podziwianie widoków a inni na opalanie się na zielonej trawie.

Przy samochodzie byliśmy przed godziną 22, zmęczeni, głodni, ale szczęśliwi. Trasę na najwyższy szczyt Islandii Hvannadalshnúkur nie uważam za jakąś bardzo ciężką czy trudną.

My mieliśmy dodatkowo w gratisie przepiękną pogodę, więc to nam także bardzo pomogło. 

Jednakże sama obecność szczelin, na które trzeba uważać, i które nas trochę przestraszyły w pewnych momentach, powoduje, że trzeba być bardzo uważnym i ostrożnym. Jeśli ktoś się boi takich rzeczy lub widział je pierwszy raz w życiu, to naprawdę można się przestraszyć.

Co do sprzętu, wiele czytałam, że ludzie idą na ten szlak bez lin, bowiem jakoś to będzie…

Jak dla mnie liny i cały sprzęt to podstawa!

Ponieważ z liną Twoi współtowarzysze zawsze Cię wyciągną, a tak lecisz w dół do szczeliny na 5 metrów, czy więcej i już po Tobie. A ratunek górski kosztuje tu grube miliony koron.

Co do rzeczy praktycznych na szlaku, to cały sprzęt mieliśmy przywieziony w bagażu rejestrowanym z Warszawy.

Wcześniej sprawdzaliśmy, że jest wiele punktów w Reykjavíku czy większych miastach gdzie raki i czekany można wypożyczyć na kilka dni. Jednakże nam się to zupełnie nie opłacało, bowiem wypożyczając sprzęt na kilka dni, nie mieliśmy dokładnie pewności, którego dnia wchodzimy na szlak, gdyż wszystko zależało od pogody. Mieliśmy trzy dni przygotowane w okolicach i wybraliśmy dzień z najlepszą pogodą.

A po drugie, wypożyczając sprzęt na kilka dni, trzeba byłoby go zaraz zwrócić, więc jazda przez pół wyspy do stolicy, by oddać raki za parę euro, było dla nas bezsensu. A wożąc je ze sobą dwa tygodnie, kwota byłaby większa niż same raki…

Woleliśmy zatem ten cały sprzęt przywieźć z Polski i mieć pewność, że kiedy chcemy, to go użyjemy i nie musimy go nigdzie oddawać. Każdy z nas miał tylko bagaż podręczny 7 kilo, a w cały sprzęt, raki, czekany, ostre rzeczy załadowaliśmy do wspólnej jednej walizki.

I co najważniejsze!!!

Co trzeba mieć na szlaku  – Ubezpieczenie górskie od sportów niebezpiecznych z wysoką kwotą na ratownictwo górskie i helikopter jest tutaj obowiązkowe. Dla mnie to podstawa przy górskich wyjazdach. Takie ubezpieczenie można kupić online w wyszukiwarce ubezpieczeń w ciągu 5 minut i kosztuje tyle samo, co jedno piwo w barze w Reykjaviku 😛

Lepiej, żeby się nie przydało, ale jak będzie potrzebne, to uratuje nasze życie i portfel…


Hvannadalshnúkur najwyższy szczyt Islandi 🙂 

Szczyt Hvannadalshnúkur został zdobyty,

Radość była ogromna a do tego jeszcze sam lodowiec był w gratisie, ponieważ niektórzy pierwsi raz w życiu byli na lodowcu, a tym bardziej zdobywali jego szczyt…

Filmik ze szczytu Hvannadalshnúkur poniżej:

Wspaniały dzień, a to dopiero była jego część pierwsza…

Po przerwie, naładowaniu baterii, wielkiej kolacji, pojechaliśmy dalej zwiedzać Islandię; do 3 rano było ciągle widno 🙂

Do odważnych świat należy i Hvannadalshnúkur także 🙂

Please follow and like us:
error
fb-share-icon

Poprzedni

Islandia gorące źródła

Następne

Islandia – rady praktyczne

3 komentarze

  1. GeoZakręcona

    Dziękuje za miły komentarz 🙂 a dlaczego normalna? 😉

  2. Gratuluję zdobycia góry. Opis mnie bardzo interesuje, ponieważ sam się tam wybieram w tym roku. Pozdrawiam

  3. GeoZakręcona

    Super. Trasa jest długa i męcząca i trzeba uważać na szczeliny.Poza tym do ogarnięcia 🙂

Dodaj komentarz

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén


Notice: Undefined index: sfsi_riaIcon_order in /home/geozakreyv/www/wp-content/plugins/ultimate-social-media-icons/libs/controllers/sfsi_frontpopUp.php on line 165

Notice: Undefined index: sfsi_inhaIcon_order in /home/geozakreyv/www/wp-content/plugins/ultimate-social-media-icons/libs/controllers/sfsi_frontpopUp.php on line 166

Notice: Undefined index: sfsi_mastodonIcon_order in /home/geozakreyv/www/wp-content/plugins/ultimate-social-media-icons/libs/controllers/sfsi_frontpopUp.php on line 177

Notice: Undefined index: sfsi_mastodon_display in /home/geozakreyv/www/wp-content/plugins/ultimate-social-media-icons/libs/controllers/sfsi_frontpopUp.php on line 276
error

Podoba Ci się mój blog? Udostępnij go dalej :)

Follow by Email
YouTube
YouTube
Instagram
Verified by MonsterInsights