Człowiek całe życie „chodzi” po górach, zwiedza różne miejsca a Bieszczady były zawsze jakoś nie po drodze. W tym roku w kwietniu, spontanicznie podjęłam decyzję, ze rzucam wszystko i jadę w Bieszczady 😛 Może nie wszystko a pracę na tydzień urlopu, znajomych, którzy nie mogli w tym terminie i tak sama wyruszyłam na podbój bieszczadzkich szlaków. Oczywiście sama zupełnie nie byłam bo jak to w górach zawsze są dobre „anioły” dookoła.
Bieszczady mnie zachwyciły, Tarnica, Krzemieniec, połoniny i słynna Chatka Puchatka. Był to punkt obowiązkowy mimo, że już wiedziałam o smutnej historii schroniska i jego ajencie, skromnym wyposażeniu tylko dla hardcorów. Co roku jest tu mnóstwo turystów z całej Polski, którzy chętnie odwiedzają schronisko. Latem jest tu bardzo tłoczno i ciężko usiąść przy wolnym stole. Ja byłam w kwietniu, poza sezonem, więc przy schronisko było dosłownie 2 osoby – jak się okazało z Gdańska, też pierwszy raz w Bieszczadach, z którymi chętnie wymieniłam się bieszczadzkimi planami, oraz dwie pary idące dalszymi szlakami.
Jak widać więc można ominąć szalone tłumy ludzi przyjeżdżając w innych miesiącach niż wakacyjne.Jak mówią niektórzy, Bieszczady odwiedza się je tylko raz, a potem się tu już tylko wraca.
Schronisko „Chatka Puchatka” na Połoninie Wetlińskiej (1228 m n.p.m.) jest to najwyżej położone schronisko w Bieszczadach, niegdyś nazywane „Tawerną”. Zostało wybudowane po II wojnie światowej przez wojsko i służyło za posterunek obserwacyjnySzlaki turystyczne
Chatka Puchatka położona jest w bardzo dogodnym dla turystów miejscu. Wiedzie tu kilka szlaków prezentujących różną długość i stopień trudności. Możemy się tu dostać:
Główny Szlak Beskidzki na odcinku Smerek – Brzegi Górne (Berehy Górne)
- z Brzegów Górnych 1.40 h (↓ 1.10 h)
- ze wsi Smerek 4.50 h (↓ 4.05 h), z Przełęczy Orłowicza50 h (↓ 1.35 h), z Osadzkiego Wierchu 0.50 h (z powr. 0.50 h)
Przełęcz Wyżna – Chatka Puchatka
- z Przełęczy Wyżnej 1 h (↓ 0.35 h)
Wetlina (Górna Wetlinka) – Chatka Puchatka
Mój szlak zaczęłam z Brzegów Górnych, fajne podejście do góry przez las z pięknymi widokami na bieszczadzkie połoniny. Wzdłuż szlaku możemy zobaczyć i poczuć rosnący czosnek niedźwiedzi, który niesie swój aromat dookoła. Według legend jest to roślina, którą posilają się niedźwiedzie po przebudzeniu z zimowego snu. Posiada ona wiele własności zdrowotnych, pomaga zwalczać wirusy i bakterie, obniża ciśnienie krwi, korzystnie działa na serce. W połowie drogi zaczynają się drewniane schody do schroniska, możesz zobaczyć też małe kapliczki na drzewie ukryte przy szlaku. Tak jak w lesie jest ciepło i słonecznie tak zbliżając się do schroniska, ubierz się w coś cieplejszego. Wieje tam straszliwie i nawet w ciepły dzień na krótki rękawek może być bardzo zimno.Skąd w ogóle wzięła się nazwa „Chatka Puchatka”?
Jak podają bieszczadzkie źródła w pierwszych latach istnienia schroniska przybywało do niego zdecydowanie mniej turystów niż obecnie. Było ono nieczęsto odwiedzane i dominowało tu poczucie pustki, odcięcia od świata i znajdowania się na kompletnym odludziu. To właśnie o tym miejscu, w jednym ze swoich reportaży wspomniał znany polski żeglarz Leonid Teliga. Napisał on, że „czuje się na swojej łajbie zagubionej na bezmiarze oceanu, jak ta samotna Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej”. Nazwa ta chwyciła i weszła do powszechnego użytku. Przez pewien czas Chatka znana była także jako „Tawerna” oraz „Republika Wetlińska”. Z czasem jednak nazwy te zniknęły z potocznego użytku, a próbę czasu przetrwała jedynie ta znana do dzisiaj.
Schronisko – Chatka Puchatka nie zawsze była tym, czym jest dzisiaj i nie zawsze była też tak popularna. Jego początki sięgają lat 50. XX wieku, kiedy to pełniło swoją pierwotną rolę punktu obserwacyjnego obrony przeciwlotniczej. Z miejsca, w którym stoi schronisko rozpościera się wszak niezrównana panorama w promieniu 360 stopni, więc od razu widać, ze to jest bardzo dobry punkt obserwacyjny. Przy dobrej widoczności możemy stąd dostrzec nawet Gorgany na Ukrainie. Chatka dopiero w roku 1956 została przekazana rzeszowskiemu oddziałowi PTTK z przeznaczeniem na cele turystyczne.
Z kart historii o schronisku możemy się dowiedzieć, że w tamtym czasie Bieszczady wyglądały zgoła inaczej niż obecnie. Nie było jeszcze asfaltowych a dostanie się w te strony było nie lada wyzwaniem. Jeszcze gorzej było z transportem wszelkiego sprzętu oraz materiałów budowlanych. Wszystko to sprawiało, że zagospodarowanie Chatki na potrzeby schronisko było praktycznie niemożliwe. PTTK miało także poważne trudności ze znalezieniem potencjalnego nawet kierownika schroniska. W związku z tym przez prawie dwa lata stało ono opuszczone. Nocowali tu jedynie przypadkowi turyści na dziko.
Dlatego tez budynek podczas nieużytkowania uległ znaczącej dewastacji. Schronisko zniszczałoby zapewne doszczętnie gdyby nie harcerze, którzy jako pierwsi zgłosili chęć jego renowacji. W odnowionej Chatce spać mogło naraz 40 osób. Schronisko funkcjonowało jednak tylko w okresie letnim, po którym okna i drzwi budynku zabijano deskami i tak czekał on na kolejne lato. Po harcerzach schroniskiem zajęli się studenci. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero w dniu 1 czerwca 1967 roku, w którym to schronisko oddano w dzierżawę Ludwikowi Pińczukowi. Słynna postać, którą znają wszyscy bywający w Bieszczadach.
Ludwik Pińczuk, zwany popularnie „Lutkiem”, to istna bieszczadzka legenda i jeden z ostatnich tzw. „bieszczadzki zakapiorów. Parał się on tam trudnym zawodem górnika, jednak to nie był jego świat. Pewnego razu wpadła mu w ręce broszura namawiająca do wyjazdu w Bieszczady w celu zarobkowego zbierania jagód. Tak trafił w góry, które miały się stać dla niego domem na długie lata. Którejś zimy trafił tu do niszczejącego schroniska i poczuł, że to byłoby miejsce dla niego. Tak rozpoczęła się trwająca do dziś kilkudziesięcioletnia epopeja. Lutek wielokrotnie przedłużał swoją umowę na zarządzanie Chatką… aż do 2015 roku.
Po wielu kłótniach i sporach jakie toczyły się o własność schroniska, spór sądowy o niego toczyło PTTK oraz Bieszczadzki Park Narodowy. W lipcu 2015 sąd przyznał schronisko Parkowi. Wtedy też zmieniono klasyfikacje obiektu na Schron Turystyczny BdPN A sam ajent – Lutek ze względu na wiek i zdrowie „zszedł” z Połoniny, by już w normalnych warunkach gościć turytów w Wetlinie.
Ze względu na bardzo niski standard, nie ma tu bieżącej wody, kanalizacji ani energii elektrycznej… Konieczna jest modernizacja całego schroniska. Niestety warunki tu były straszne, toaleta na zewnątrz i płatna, wrzątek płatny, bardzo skromne warunki noclegowe; stąd przyjęło się, że to schronisko jest tylko dla twardzieli.
Po głównym remoncie schronisko to dla turystów ma służyć jako miejsce odpoczynku podczas wędrówki, miejsce spożycia posiłku i obiekt sanitarny oraz w sytuacjach awaryjnych. Miejmy nadzieję, że modernizacja schroniska nastąpi szybko i znowu będzie się można cieszyć gorącym kubkiem kawy na tarasie z widokiem na bieszczadzkie szczyty.
Obojętnie jak będzie wyglądało schronisko i kto będzie nim zarządzał, ważne jest, że siedząc tam i patrząc na połoniny tak naprawdę czujesz, ze jesteś w Bieszczadach. Przepiękne miejsce, cudowni ludzie dookoła i bieszczadzkie anioły dookoła… i moja ulubiona bieszczadzka piosenka Starego Dobrego Małżeństwo – Bieszczadzkie anioły:
„Anioły są takie ciche
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Gdy spotkasz takiego w górach
Wiele z nim nie pogadasz
Najwyżej na ucho ci powie
Gdy będzie w dobrym humorze
Że skrzydła nosi w plecaku
Nawet przy dobrej pogodzie
Anioły są całe zielone
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Łatwo w trawie się kryją
I w opuszczonych sadach
W zielone grają ukradkiem
Nawet karty mają zielone
Zielone mają pojęcie
A nawet zielony kielonek
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w Was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem Cię dotkną już jesteś ich bratem(…)”
Informacje szczegółowe o schronisku zasięgnięte ze strony: https://naszebieszczady.com/schronisko-chatka-puchatka/
Jeśli interesują Cię bieszczadzkie tereny, zajrzyj tam koniecznie 🙂
GeoZakręcona
Super historia 🙂 Ja tam byłam z moim znajomym, który zna te okolice na wylot… i opowiedział mi o historii tego miejsca. Kiedy ja tam byłam spotkałam dosłownie dwie osoby na szlaku i potem wspólnie razem usiedliśmy przed schroniskiem i częstowaliśmy się przekąskami