Doi Inthanon – najwyższy szczyt Tajlandii. I jedno z najważniejszych dla mnie miejsc w Tajlandii, do którego musiałam osobiście się wdreptać
Kto mnie zna to wie, że kocham góry, więc najwyższy szczyt w Tajlandii musiał być obowiązkowo na mojej liście zwiedzania. A jako, że to pasmo górskie należy do części Himalajów, to można powiedzieć, że jedną nogą byłam w Himalajach
A tak serio to fajniejsze widoki i krajobrazy są z drogi na szczyt i świątyni u jego podnóża niż z samego wierzchołka, no ale na szczycie też wesoło. Zwłaszcza jak temperatura spadła do 13 stopni Celsjusza i ja nadal rozgogolona a lokalsi już chodzili w puchówkach i każdy się na mnie dziwnie patrzył, czy aby mi nie zimno.
I oczywiście standardowo, jak to w tajskim Parku Narodowym, musiałam zapłacić 10 razy więcej za bilet niż lokals. Ehh te tajskie podwójne ceny… Nawet mój znajomy Filipińczyk zapłacił jak lokals, bo prawie wygląda jak Taj. Natomiast u mnie pani z okienka nie dała się przekonać. Lokalsi 30 baht, ja 300. No ale to najwyższy szczyt, więc kłócić się nie wypada…
Jak podaje Wikipedia: „Doi Inthanon (ดอยอินทนนท์) – najwyższy szczyt Tajlandii o wysokości 2565 m n.p.m., znajdujący się w Parku Narodowym Doi Inthanon w prowincji Chiang Mai. Góra należy do pasma Thanon Thong Chai, które jest krańcową częścią Himalajów, łańcucha górskiego rozciągającego się od Nepalu, poprzez Birmę po Tajlandię. W przeszłości góra była również znana jako Doi Luang, co znaczy duża góra, lub Doi Ang Ka, czyli szczyt stawu wrony.
Obecna nazwa została nadana w 1939 r. na cześć ostatniego króla Chiang Mai o imieniu Inthawichayanon, który zasłynął z ochrony lasów na północy. Nakazał on, aby po śmierci jego ciało zostało złożone na górze Doi Luang. Tak też uczyniono, a nazwę zmieniono na Doi Inthanon.
Na szczyt prowadzi droga asfaltowa. Znajduje się tam duża stacja radarowa i Tajskie Narodowe Obserwatorium.”
Szczyt znajduję się około półtorej godziny drogi od Chiang Mai i jest to jeden z głównym punktów wycieczkowych wielu osób, które przebywają na północy Tajlandii. Jakby nie było najwyższy szczyt kraju, więc wszyscy „górołazi” muszą tam wejść.
Kiedy wjeżdżamy do Parku Narodowego, już na dzień dobry jest budka z biletami wstępu.
I tutaj, jak to w całej Tajlandii bywa, podwójne ceny. Jedne dla Tajów, inne dla farangów, czyli turystów. Dla Tajów bilet kosztuje 30 baht, dla farangów 300, jeszcze oczywiście trzeba zapłacić za samochód – 50 baht. U mnie na 3 osoby – 3 farangi 😉 wyszło 680 baht, a to dlatego, że mój znajomy z Filipin, został uznany za Taja, więc zapłacił tylko 30 baht. Ja niestety musiałam zapłacić tą wyższą cenę za bilet. Pani z okienka nie dała się przekonać 😛
Samochodem wjeżdżamy po asfaltowej drodze na górę i tutaj mamy dwie możliwości. Albo wjechać od razu na szczyt albo zrobić sobie przystanek przy pięknych świątyniach i stamtąd wdreptać lub wjechać samochodem na szczyt.
Ja zrobiłam sobie pierwszy przystanek przy świątyniach bo z daleka wyglądały zjawiskowo a potem wjechałam na szczyt.
I tutaj taka dygresja – przed przyjazdem tutaj, czytałam mnóstwo blogów, poradników odnośnie trekkingu na szczyt. Wiele osób pisało, że przy świątyniach są specjalni panowie – przewodnicy, którym się płaci i z nimi wchodzi się trekkingowym szlakiem na szczyt – około 2 km. Oczywiście dla farangów cena jest większa, dla Tajów jest mniejsza.
Ja byłam tu w czasie pandemii, gdzie turystów praktycznie nie było, więc i panów przewodników także nie było. A szlak górski był zamknięty. Więc żeby dostać się na szczyt, trzeba było wjechać samochodem na główny parking a potem drewnianymi kładkami udać się na symboliczny najwyższy szczyt Tajlandii.
Trochę szkoda, bo chciałam tam się wdreptać samodzielnie, jak przystało na prawdziwego „górołaza” no ale nie miałam innych możliwości. A iść nielegalnie po szlaku, który był zamknięty, nie chciałam…
Phra Mahathat Noppamethanedon and Phra Mahathat Nopphonphusiri
Pierwszy przystanek więc to dwie świątynie wzniesione na cześć królewskiej pary. Możemy zobaczyć tutaj, charakterystyczne dwie pagody – jedna poświęcona dla króla (Napamathanidol) i druga dla królowej (Nabhapolbhumisiri). Cudowne miejsce z pięknymi świątyniami a dookoła wspaniale zadbany wielki ogród z mostkami, kwiatkami i cudownymi widokami na góry.
Do świątyń można dojść po zwykłych schodkach lub wjechać schodami ruchomymi. Na wejściu jest strażnik, który sprawdza, czy wszyscy są należycie przyodziani, czyli mają zakryte kolana i ramiona.
Wielkie pagody robią faktycznie wielkie wrażenie, przepiękne płaskorzeźby cudownie zdobione, w środku wizerunek Buddy w postawie błogosławieństwa i różne obrazy przedstawiające cztery ważne części historii Buddy: narodziny, oświecenie, orientację i nirwanę
Podobnie mamy w drugiej pagodzie; ale koniecznie wejdź tutaj do ogrodu i na taras widokowy, z którego rozpościera się cudowny widok na okoliczne góry. I tu możesz zrobić swoje zdjęcie ze szczytu z górską panoramą – bo na samym szczycie, tak pięknie nie będzie, ale o tym później…
W okolicy świątyń, oprócz parkingu, jest także mały sklepik, gdzie można coś zjeść i kupić lokalne pamiątki a także toaleta. Jeśli musisz iść za potrzebą to właśnie tutaj, bo na szczycie, nie będzie takiej możliwości 😉
Po zwiedzaniu świątyń i ogrodu, wracamy do samochodu i wjeżdżamy na szczyt. Tutaj już można odczuć znaczny spadek temperatury, jakby nie było jesteśmy na wysokości 2500 m n.p.m. Tajowie zakładają puchówki a ja w krótkich spodenkach idę na szczyt.
Prowadzi nas tam drewniana kładka, przy której możemy poznać historię tego miejsca i różne informacje o roślinach i zwierzętach tu mieszkających.
Jest to specjalna ścieżka dydaktyczna, z której możemy się dowiedzieć, że rosną tu sosny, dęby, magnolie i rożne gatunki zwierząt nie występujące w innych częściach Tajlandii.
Doi Inthanon – najwyższy szczyt Tajlandii.
Po 10 minutowych spacerku, jesteśmy już na szczycie. Jest to symboliczny punkt, w którym znajduję się reper, czyli znak geodezyjny mówiący o wysokości tego miejsca. I na znak wejścia na najwyższy szczyt, czy też powodzenia, wielu Tajów rzuca tutaj swój grosik na szczęście.
Jeśli spodziewasz się tu cudownego widoku na góry, to niestety muszę Cię rozczarować. Jest tu tylko symboliczny punkt i tablica z nazwą, a dookoła jest gęsty las. Zdjęcia widokami należy robić w drodze na szczyt. Na wysokości około 2200 metrów jest wspaniały punkt widokowy i tam każdy się zatrzymuje by właśnie zrobić sobie zdjęcie z górskimi krajobrazami lub na tarasie widokowym obok świątyń.Drewnianą kładką wracamy na parking, możemy przyjrzeć się także Tajskiemu Narodowemu Obserwatorium za siatką i stacji radarowej. Zobacz koniecznie też tablicę z temperaturą, jaka tutaj jest w danej chwili. Obok szczytu, chyba punkt obowiązkowy, bo każdy chciał sobie zrobić zdjęcie z temperaturą np. 13 stopni. Jakby nie było jesteśmy w Tajlandii, a temperatura 13 stopni to tutaj szok i zima 😉Najwyższy szczyt zdobyty, świątynie zobaczone i jeśli jeszcze mamy czas, to polecam Wam zobaczyć okoliczne wodospady. Jako, że jesteśmy w Parku Narodowym, to wodospadów jest to bardzo wiele, więc można zobaczyć 2 lub 3 po drodze. Tylko pamiętaj, że jeden wodospad może być tuż przy drodze. A do kolejnego trzeba podejść 25 minut górskim szlakiem. Oceń więc swoje siły i czas, by nie wracać tak jak ja, po ciemku ze szlaku, właśnie z jednego wodospadów 🙂Ja byłam tutaj Huai Sai Lueang Waterfall – 5 minut spaceru od parkingu. Oraz Mae Pan Waterfall – gdzie krótki spacerek okazał się szlakiem górskim około 25 minutowym i momentami było ślisko i bardzo górsko, a w drodze powrotnej po ciemku 😛
Dzień jak najbardziej udany i polecam Wam samemu zorganizowanie sobie tutaj takiego zwiedzania. Wiem, że w wielu biurach podroży można kupić wycieczkę na najwyższy szczyt i sama taką wycieczkę rozważałam, ale w różnych biurach inne miejsca się zwiedza – np., inne wodospady, więc weźcie pod uwagę, co lubicie, by niczego nie ominąć.
Doi Inthanon – najwyższy szczyt Tajlandii. Szczyt zdobyty i można dalej planować następne górskie wyprawy 🙂
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.